czwartek, 28 lutego 2013


Pomyślałam, że wypadałoby wpaść w odwiedziny, haha. W tygodniu, szczególnie kiedy jest zimno, nie mam szczególnie czasu, ani ochoty na zdjęcia, dlatego dodam coś na co czas jest zawsze - Instagram. To dość smutne, ale jestem uzależniona od telefonu (co prawda nie bez powodu, ale to nie jest usprawiedliwienie), dlatego mam go zawsze przy sobie. 

Pierwsze zdjęcie, to moja nowa ściana nad łóżkiem, motywująca, prawda? Litery wycięłam z gazet.

I thought it would be nice to visit, haha. During week days, especially when it's cold, I don't have much time and desire to take photos, that's why I'm posting something I always have time for - Instagram. It's quite sad to admit but I'm addicted to my phone (actually I have a reason for that, but it's not an excuse) so I have it with me everytime. enjoy.

In the first photo it's my new wall up the bed, motivating, isn't it? I cut the letters from old magazines.


Mój walentynkowy prezent od siebie samej - czarne sztyblety, które wypatrzyłam na tumblr'ze i bardzo chciałam posiadać. W końcu te z Heavy Duty najlepiej odwzorowywały mój platoniczny oryginał i byly na wyprzedaży! 
Warszawskie ulice - całkiem normalnie.
Autoportret, z którego jestem całkiem zadowolona (pewnie dlatego, że nie narysowałam twarzy) i czysta ręka po piątkowych zajęciach z rysunku.

My valentines gift from myself - black ankle boots which I saw on tumblr before and I had really wanted to own a pair. Eventually these from Heavy Duty were the best copy of my platonic ideal, and they were on sale!
Warsaw streets - so casual.
My self-portrait which I'm quite proud of (probs because I didn't draw the face) and my hand being so clean after drawing lesson on Friday.


Jako prawdziwy, hm... instagramowicz (zabawne słowo) rzetelnie dokumentuję każdy swój posiłek. Tak na prawdę nie każdy... tylko te, które ładnie wyglądają. Borówki, croissant i kawa; moja własna interpretacja caprese, pho (takie dobreee) i jogurt z truskawkami, migdałami, miodem i czekoladą + kawa.

As a real instagrammer (who I definitely am) I earnestly document my every meal. Actually not every meal, just those which look nice. Blueberries, croissant and coffe; my own interpretation of caprese, pho (sooooo good) and yogurt with strawberries, almonds, honey and chocoalte + coffe.


I jeszcze taki dosyć codzienny mix. Skype randka, niedzielna pobudka u Paci, jej przerażający kot, który paczy i książki do Wietnamskiego, będzie ciężko, haha.

And a daily mix. Skype date, Sunday waking up at Pata's place; her creepy, staring cat and Vietnamese course books - that's gonna be hard, haha! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz